Dlaczego moja domowa cytryna z pestki zainspirowała mnie do wyjazdu na Sycylię? Otóż tam cytrusy posiadają swój dom. Chciałem na własne oczy zobaczyć sławne sycylijskie gaje cytrusowe. Scaletta Zanclea to miejscowość malutka w prowincji Messyna, znana z sadów cytrynowych. To w tej miejscowości uprawiane są coraz już rzadsze cytryny Interdonato.
Aby dostać się na miejsce, należy podróżować samolotem z Polski do Katanii, a potem pociągiem wzdłuż wybrzeża jońskiego... Sama podróż pociągiem jest już dla mnie fajnym przeżyciem, bo widoki wybrzeża są niezapomniane.
Na miejscu zachwyciły mnie bezkresne sady cytrusowe. Cytryny są tu zbierane 3 razy w roku. Wśród odmian dominują włoskie Femminello. Ciężka praca ludzka w tym regionie jest nie do opisania... Nie wszędzie drzewa są "obrabiane" mechanicznie.
To co w tym rejonie rzuca się w oczy to mieszanie się miejsc scricte do wypoczynku, z miejscami gdzie pracownicy po prostu harują by zarobić na chleb. Skupiam się jednak na tych cytrynach... Warunki do ich uprawy są tutaj wymarzone. Moja
cytryna z pestki na parapecie salonowego okna nigdy nie doświadczy tyle słońca co te tutaj.
Podróż minęła bardzo przyjemnie. Sycylię zawsze miło wspominam, bo jestem tutaj już 3 raz. Zwykle odwiedzam Palermo, ale wschodnia część wyspy również mnie urzeka...